Once…

Widziałem ten film już jakiś czas temu, jeszcze kiedy mieszkałem w Dublinie. Śmiesznie tak oglądać film i poznawać każdą ulicę, każde miejsce.. Sklep muzyczny na Aungier Street w którym spędziłem dużo czasu, próbując sobie różne gitary, ogród w St. Stephens Green, Grafton Street. Chyba najbardziej dubliński ze znanych mi filmów irlandzkich – jeszcze tylko Tara Road był podobny. Ale Dublin z Once to Dublin w którym żyłem. I w którym wciąż mam wielu dobrych znajomych. Czasem za nimi mocno tęsknię. Mieszkam tam gdzie chciałem, w miejscu które bardzo, bardzo lubię. Ale jestem tu sam – nie umiem się w pełni cieszyć tym wszystkim, co mnie otacza. Nie w samotności. Bardzo czekam na mojego ostatniego przed wyjazdem gościa. Chcę wyjechać stąd z masą jak najlepszych wspomnień. Muszę je sobie stworzyć.

Kocie rozmowy


Powyższy filmik oczywiście nie jest mój ale… Kiedy mieszkałem w poprzednim miejscu w Galway, to nocą słyszałem jeszcze lepsze „koncerty”. Z jakiegoś powodu sympatyczne skądinąd futrzaki nie przejawiały ochoty udania sie pod inny adres – chyba karma taka. Natomiast powyższy filmik, zwłaszcza zaś podział na „role” od dobrych kilku dni powoduje u mnie ból brzucha.
Ze śmiechu rzecz jasna… 🙂

Witaj, świecie!

Postanowiłem zakończyć prowadzenie poprzedniego bloga. Powodów jest kilka: chcę skończyć z tkwieniem w przeszłości z którą mnie wiąże tamten blog i zacząć jeszcze raz, od nowa. Po wtóre jestem gadżeciarzem a WordPress skutecznie mnie do siebie zachęcił ogromnymi możliwościami. Poza tym nie wiem, czy będzie mi się chciało blogować tak jak kiedyś, więc stworzyłem sobie to miejsce raczej dla spontanicznych notek niż poważnego blogowego kronikarstwa. Nie zdziwcie się również, jeśli przy kolejnych odwiedzinach okaże się, że blog wygląda zupełnie inaczej niż poprzednio a to dlatego, że jestem w fazie eksperymentowania z WordPress’owymi narzędziami, zatem zanim ostateczna struktura bloga się skrystalizuje może upłynąć sporo wody w Shannon.

defe(k)tyzm

weekend przesiedziany przed kompem: sieć, windows xp, klapa, stawianie systemu, windows xp (kurwa mać…), klapa, stawianie… cierpliwość wyszła i już sie nie pojawiła. gry, mp3 a potem gitara (dla odmiany)… i tak minęła nocka z piątku na niedzielę, krótka jakoś i smutna. spór z Moim Życiem, potem zgoda, potem znowu cos spieprzyłem. moze nie zasługuję na ta kobietę? weekend bez kasy w stolicy jest nie do przyjęcia… dzisiaj od rana też smętnie, chociaż załozyłem swoje pumie blogowisko. tylko czy to jest powód do radosci? i Moje Życie zarzuciło gdzieś moją sakiewkę z dokumentami a kanar upierdliwy był, oj…