Archiwum kategorii: pies

Spacer story…

Obrazek ze spaceru: stoimy na przejściu dla pieszych, obok pani z półrocznym wilczurem. Młody miota się na smyczy, ciąga ją w te i wewte, ujada, ślini się, próbuje dziabnąć Bruna – ogólnie szał i harmider. Bruno – oaza spokoju, siedzi przy nodze, strzyże uszami, czasem coś szczeknie w odpowiedzi. No kurwa pękłem z dumy! <3
A 7 minut później mój ukochany pies, pogromca serc niewieścich dużych i małych, kudłaczek, przytulanka i szczylek, zesrał się dostojnie przed frontowym wejściem do Victorii.
Uwielbiam go….

O szkodzie gryzienia de Sade’a

Bruno zarobił swój właśnie pierwszy łomot w życiu. Mój pies to koneser literatury, zwłaszcza kiedy ma twarde okładki. Do tej pory „czytał” kiedy nie było mnie w domu a ja nie mogłem go skarcić, bo przecież nie wiedziałby za co…. Jego teraźniejszy peszek polegał na tym, że obudził mnie dźwięk „czytanej” „Filozofii w buduarze” kolegi Markiza De Sade. Delikwent został złapany na gorącym uczynku z odgryzioną okładką w pysku. Smycz poszła w ruch…
Obrońcom zwierząt sugeruje by dzisiaj nie zaszczycali mnie wpisami, chyba  że ktoś chce wyglądać jak zbity pies…

Bruno

Nie mam weny ostatnio. Ale za to mam psa. Właściwie to mamy psa – Jagna i ja. Jagna od wielu miesięcy marzyła o psie i wiele razy snuliśmy dalekosiężne plany co to będzie jak już będzie. No i poprzedniej niedzieli siadłem do internetu przeglądając cierpliwie hodowlę po hodowli. A kiedy znalazłem właściwą, zostawiłem ją sobie na monitorze i postanowiłem przespać się z tym pomysłem. Przespanie się było na tyle owocne, że w poniedziałek zabrałem Jagnę i pojechaliśmy obejrzeć psy. Oczywiście to była wielka tajemnica, Jagna nawet wysiadając na miejscu z auta nie wiedziała jeszcze w jakim celu tłukliśmy się po zmierzchu pod Żyrardów.  Sympatyczny właściciel zaprowadził nas do kojca, otworzył drzwi i wtedy Jagna zamarła – przypadło do niej 6 szczeniaków! Wszędzie był pisk, szczekanie i ogólny harmider, za ogrodzeniem matka, za drugim ojciec a w naszym kojcu 6 uwijających się, wielkich, puchatych kul. I w tym wszystkim Jagna, trzymająca się za głowę, z oczami wielkimi jak talary i prosząca: „Tato, możemy wziąć jednego do domu? Możemy?” Wzięliśmy. Bruno był jednym z dwóch samczyków w miocie. Oczywiście jeszcze wtedy nie był Brunem. Negocjacje co do imienia trwały przez całą drogę powrotną. W przedbiegach odpadły wszelkie Misie, Łatki, Kuleczki et cetera. Tłumaczyłem Jagnie, że z naszej małej owieczki wyrośnie całkiem sporych rozmiarów wilczur no i jakoś nie do twarzy będzie mu z imieniem pasującym raczej do jamnika… Ostatecznie stanęło na tym, że będzie się nazywał Semen. Tak jak jeden pies, co wiele lat temu mieszkał w bacówce na Jaworcu. Ale kiedy po zrobieniu zakupów dla psa wróciłem do auta Jagna z rozbrajającą miną powiedziała: „Wiesz co, zapomniałam jak on się miał nazywać a że chciałam do niego jakoś mówić to nazywałam go Bruno”. I tak Semen został Brunem.

W dodatku pasuje mu to 🙂