Archiwa tagu: irlandia

Notki z podróży

27 stycznia, 13.48 gdzieś na morzu

Irlandia już za mną. Leaving party w Dublinie z moimi przyjaciółmi, nocleg u Sławka a później droga wybrzeżem do Rosslare. W Rosslare zrobiło mi się naprawdę smutno. Stałem na brzegu patrząc na morze a łzy mi ciekły po twarzy. Z żalu. W Irlandii spotkały mnie nie tylko dobre rzeczy ale tak to już się dzieje, że z czasem o złych się nie pamięta. Musiałbym się mocno wysilić, żeby przypomnieć sobie coś nieprzyjemnego. Teraz siedzę w swojej kajucie a za bulajem przesuwa się spokojne morze. Na pomysł z kabiną wpadłem tuż po wejściu na prom. Pomyślałem, że 17 godzinna podróż masakrycznie mnie wymęczy, jeśli nie będę mógł się porządnie wyspać. A przecież przede mną jeszcze prawie 2 tysiące kilkometrów. I to był chyba najlepszy pomysł na jaki mogłem wpaść. Dostałęm kajutę z 4 łóżkami ale cały czas jestem w niej sam. Nikt mi nie przeszkadzał, nikogo nie krępowało moje towarzystwo. Oglądałęm filmy a potem usnąłem kołysany delikatnie. Budziłem sie kilka razy w nocy kiedy kołysanie stawało się mocniejsze i wtedy od razu przypominał mi się Titanic 🙂 Na szczęście mój prom wydaje sie być stabilniejszy 😀 Za jakąś godzinę lądujemy we Francji a stamtąd już na kółkach ruszam do Polski. Wiem, że na kontynencie jest zima i niskie temperatury ale mam nadzieję, że moje autko sprawi sie dobrze i dowiezie mnie tam gdzie chcę.
Do Jagny.

27 stycznia, 20.51 Amiens, Francja

Francja jak zwykle „przyjazna”. Podczas mojego poprzedniego przejazdu przez ten kraj panienka w punkcie poboru opłat na autostradzie tak udzieliła mi informacji, że niepotrzebnie zrobiłem dodatkowe 180 km. Teraz nie pytam już nikogo o drogę, wskazówek udziela mi sympatyczna Magda z mojego GPS-a 😛 Stacje benzynowe mniej wiecej co 80 km a na żadnej przydrożnej jak do tej pory nie trafiłem na działające WI-FI. Moja córa napisała do mnie sms-a a ja nawet nie mogę jej odpisać, bo kredyt na mojej irlandzkiej karcie się skończył. Merde….Magda mówi że do Poznania mam 1280 km. Jeśli uda sie utrzymać tempo jazdy to powinienem na rano być w Polsce. Oczywiście jeśli wcześniej nie dopadnie mnie zmęczenie. Wtedy pójdę spać. Pogoda póki co nie jest zła, chociaż dość mocno wieje wiatr ale za to nawierzchnia jest sucha, zatem przynajmniej na razie moje letnie opony nie są przeszkodą.Belgia jest już niedaleko. Sławek, mój kumpel z Dublina mówił, ze Belgia, jako jedyny kraj w Europie ma oświetlone wszystkie autostrady. I to kompletnie za darmochę – rachunek za prąd Belgowie wysyłają do Berlina a ten płaci bez szemrania. Jedna z form odszkodowania po II Wojnie Światowej. Praktyczne i wymierne. Czemu nikt w Polsce nie pomyślał o równie opłacalnej formie odszkodowań?
Zatrzymałem sie na stacji bo mój GPS się wyładował i trzeba go nieco wzmocnić, zanim ruszę w dalszą drogę. Korzystając z okazji powstała ta relacja. Szkoda, że póki co nie mam możliwości wrzucenia jej do sieci.

28 stycznia, 1:35 okolice Liege, Belgia

Od jakiejś godziny pada śnieg. Prędkość podróżna spadła ze 130 do średniej 70-80 km/h. Marne szanse, żeby do rana dojechać do Polski. Nadto zaczynam odczuwać zmęczenie, spotęgowane dodatkowo koniecznością wzmożonej uwagi ze względu na śliską drogę. Śnieg jest świeży i zdrad liwy, zdarzyło mi się już przejechać kilka metrów bokiem. Pierwotny plan przewidywał, że zatrzymam się w Liege, u mojej kuzynki Gosi. Jednak kilka dni temu Gosia odwołała to spotkanie – no kupno domu to rzeczywiście ważna przyczyna. Więc właściwie nie bardzo mam sie gdzie zatrzymac po drodze. Pewnie, jeśli już rzeczywiscie nie dam rady jechać to zakopie się w śpiwór na jakiejś stacji benzynowej i przekimam kilka godzin do switu. Przy takiej pogodzie chyba bezpieczniej jechac w dzień. Choć z drugiej strony wtedy będą jechac wszystkie ciężarówki, które teraz zalegają na przydrożnych parkingach. Tak źle i tak niedobrze… Czemu ja nie wróciłem jesienią, zanim spadły temperatury i śniegi? 🙂
Najbardziej mnie denerwuje to, że nie mam skąd wysłać do Jagny wiadomości że już do niej jadę. Wiem, że bedzie czekać i bedzie jej przykro, kiedy sie obudzi a sms-a ode mnie wciąż nie będzie. O tej porze jednak nie mam ską wziąć internet a bez tego jestem uziemiony aż do Polski. Tam kupie zasilenie do polskiej karty i wtedy bede mógł dzwonić. Przy dobrych wiatrach bedzie to dopiero jutro po południu albo wieczorem… Teraz czeka mnie co najmniej godzina na tej stacji benzynowej – ładuje zarówno laptopa jak i telefon (GPS). W ten sposób, kiedy telefon sie wyczerpie, podłaczam go do lapka w aucie i działa jeszcze jakies 1,5 godziny 🙂 Wszystko przez jakis problem z instalacją elektryczną w Reni – trzy ładowarki do telefonu poszły z dymem i jestem zdany wyłącznie na zasilanie z bateryjki. Trzeba sobie radzić 🙂 Dla zabicia czasu obejrzę sobie jakiś kawałek filmu a lapek i telefon niech sie ładują 🙂

28 stycznia 4.00 Niemcy

Dotarłem do Niemiec i tu postanowiłem sobie zafundować drzemkę. Czemu nie wcześniej? Bo tu o 4 rano mają świeże pieczywo, gorącą kawę, jajka, dobry chleb i wurst. Nadto przez Niemcy planuję przejechać jednym ciagiem wiec mozze warto sie zdrzemnąc…

28 stycznia 22.53 Polska, Poznań

No i jestem. Napojony przez FlyMana żubrówką i nakarmiony kolacją kończę moją relację. Niemcy zrobiłem w kilka godzin, nawet nie zauważyłem kiedy minąłem Świecko. Znaczy w sumie zauważyłem: z 3 pasów zrobił się jeden, wąsko, ślisko i ciemno. Znaczy jestem w Polsce.

Od dzisiaj to moja teraźniejszość….

Taczka

W czwartek przyjeżdża Taczka. Będzie moim ostatnim, niespodziewanym gościem. Niespodziewanym, bo pomysł urodził się nagle, podczas rozmowy telefonicznej w drodze do Letterfrack w sylwestra. A ze wszystkich pomysłów te najgłupsze są najfajniejsze – zatem jest w normie. Tak śmiesznie jest z Taczką – od niej i od Galway zaczęła sie moja przygoda w Irlandii. To podczas spotkania z Nią w ciągu dwóch godzin po przyjeździe zdecydowałem, że nie zostane w Anglii. Wybrałem Irlandię. I teraz, na koniec mojej zielonej przygody znów będziemy tu razem. Dwa ludki z których jedno tęskni bardzo za wyspą a drugie tęsknic dopiero zacznie. Moje irlandzkie życie zatoczyło pełne koło i wiem, że Taczka będzie jego najlepszym dopełnieniem.

Galway

Został mniej niż miesiąc do mojego wyjazdu. Siedzę w moim ulubionym pubie w Galway, pije Bulmersa i robię sobie podsumowanie. Czuje się tu jak w domu, czy znajdę swój dom w Polsce? Jak bardzo będę tesknil za Irlandia? Gdyby nie wybuchł kryzys, gdybym miał prace i mógł tu przywieźć Jagne wszystko byłoby inaczej. Zasmakowalem normalności, tak, normalności, o której nie miałem pojęcia zanim nie wyjechałem. Będzie mi brakować bezinteresownej uprzejmości obcych ludzi, usmiechow tychże, zakazu palenia w pubach, wszechobecnej, klujacej w oczy zieleni (nawet w grudniu), widoku wzgórz kiedy wyjdę przed dom, oceanu po 10 minutach spaceru po mieście, muzyki na żywo w co drugim pubie do grania której można się przyłączyć w dowolnej chwili, wielojezycznych znajomych pod bokiem… Wracam bo nieprzytomnie tęsknię za Jagna. Myślałem ze tu będzie mój dom, nie planowalem wracać do Polski. Dlatego tak ciężko mi się stad zebrać. Po nocach mi się śni, ze w ostatniej chwili wydarzy się coś co pozwoli mi tu zostać, przywieźć Jagne, być szczęśliwym przez kolejne lata. Bo jestem tu szczęśliwy i chce mi się płakać na myśl o wyjeździe. Ale Jagna się liczy bardziej niż wszystko inne na świecie.
Wiec wracam…