Archiwa tagu: muzyka

Tata, jest sprawa…

…powiedziała Jagna, dzwoniąc do mnie wczoraj wieczorem.
– Ja, Karolina i Wiktoria zakładamy zespół. Musimy tylko napisać piosenkę, ułożyć muzykę, nauczyć się grać na instrumentach.
– Tylko tyle? – zapytałem
– No tak, bo resztę mam już obmyśloną. One będą siedzieć na krzesełkach i grać a ja będę stała i śpiewała.
– To znaczy że Ty będziesz gwiazdą?
– No a co myślałeś?
A po chwili dodała:
– Mam już pierwsze zdanie nowej piosenki ale nie wiem co dalej. Pomożesz?

Dobrą chwilę zajęło mi dojście do siebie…

Nawiasem mówiąc podczas naszych jazd autem śpiewamy szanty. Tak się jakoś złożyło, że ja ich słucham a Jagnie się spodobały. Absolutnym faworytem mojej córki są 2 kawałki: Banana Boat „Requiem dla nieznajomych przyjaciół z s/y Bieszczady” i Kant „Życia fale”. Ta druga piosenka zresztą niemal doprowadziła do wypadku na drodze, bo kiedy zobaczyłem we wstecznym lusterku Jagnę z przejęciem śpiewającą
Wyśniłam dziś tego jedynego
odkryłam w nim kochanka szalonego
w te jedną noc będę tylko jego”

to nie zdołałem zapanować nad wybuchem śmiechu, oczy momentalnie zaszły mi łzami i na moment przestałem widzieć a Renia wykonała wdzięczny poślizg na KEN-ie. Potem Jagna wsypała mnie przed mamą, że „Tata płakał kiedy śpiewałam. Ze śmiechu.”
Jak ktoś nie słyszał to niech posłucha i ruszy przy tym wyobraźnią, podkładając w miejsce wokalistki 8-letnią dziewczynkę… Wrażenie murowane.

A tymczasem wiosna przyszła….

Once…

Widziałem ten film już jakiś czas temu, jeszcze kiedy mieszkałem w Dublinie. Śmiesznie tak oglądać film i poznawać każdą ulicę, każde miejsce.. Sklep muzyczny na Aungier Street w którym spędziłem dużo czasu, próbując sobie różne gitary, ogród w St. Stephens Green, Grafton Street. Chyba najbardziej dubliński ze znanych mi filmów irlandzkich – jeszcze tylko Tara Road był podobny. Ale Dublin z Once to Dublin w którym żyłem. I w którym wciąż mam wielu dobrych znajomych. Czasem za nimi mocno tęsknię. Mieszkam tam gdzie chciałem, w miejscu które bardzo, bardzo lubię. Ale jestem tu sam – nie umiem się w pełni cieszyć tym wszystkim, co mnie otacza. Nie w samotności. Bardzo czekam na mojego ostatniego przed wyjazdem gościa. Chcę wyjechać stąd z masą jak najlepszych wspomnień. Muszę je sobie stworzyć.