Bremerhaven begin…

Dojechałem.

Oczywiście byłbym chory, gdybym nie miał żadnych przygód po drodze 🙂 Zaraz za Swieckiem, juz po niemieckiej stronie granicy moja Skoda dostojnie sie skopała. Padł alternator, przez jakiś czas jechałem tylko na akumulatorze a pózniej i on zdechł. Na szczęście zdążyłem wtoczyć sie na stacje Shella, gdzie Skoda juz została… Zastanawiałem sie co zrobić, postanowiłem popytać kierowców ciężarówek, czy któryś przypadkiem nie jedzie w moja stronę. No i znalazł sie jeden. Jechał do Danii, wiec zabrał mnie i mój tobół w okolice Hamburga. Tam z kolei pewien uczynny Niemiec podrzucił mnie na stacje kolejowa, skąd z przesiadka w Bremen dotarłem do Bremerhaven. I tak, zamiast dotrzeć na 12 byłem o 16 ale nikt nawet sie nie skrzywił, za to pogratulowano mi determinacji 🙂

Jeszcze tego samego dnia podpisałem umowę i zawieziono mnie do hotelu, żebym odpoczął po tym pełnym wrażeń dniu. Pokój jaki dostałem był mocno taki sobie, ale mnie najbardziej interesowało zeby sie wreszcie wykapać i paść na łóżko 🙂

Następnego dnia rozpoczęło sie moje szkolenie. Pojezdzilem trochę ciężarówka, spinalem przyczepy, ładowałem kontenery BDF. Taka fajna, praktyczna rutyna. Następnego dnia pojechałem na wycieczkę do Bremen po dwa kontenery. Sam (jako kierowca) z uczniem, slabokumajacym angielski… No, rzucono mnie na głęboka wodę, nie powiem…. Naczepy stały na łapach na bardzo nierównym terenie i straciłem mnóstwo czasu, zanim udało sie je poprawnie zamocować. Co ustawiłem trucka do podjazdu, to podczas ruchu teren wynosił go w gore lub w dół i nijak nie szło sie precyzyjnie podstawić. A mój uczeń stał trochę tępo sie gapiąc i dopiero porządnie opieprzony wziął sie do asystowania. W końcu sie udało i ruszyliśmy z powrotem. 

Jestem mile zdziwiony tym, jak łatwo i przyjemnie prowadzi sie ciężarówkę. Po kursie spodziewałem sie wielu problemów a tymczasem jeździłem juz Mercedesem Actrosem oraz Scania i to jest po prostu bajka. Tylko większa niż osobówka. Ta łatwość dobrze wróży w kontekście mojej kariery kierowcy 🙂

W weekend w Bremerhaven odbył sie Sail 2015 – fajne, morskie wydarzenie z wielkimi żaglowcami w roli głównej. Był nawet nasz Dar Młodzieży oraz Pogoria i prezentowały sie super. Wielkie wrażenie zrobiła na mnie szwedzka, drewniana krypa bojowa (nie znam sie na rodzajach okrętów)

  z rzędem kilku armat na każdej burcie. Swietnie zachowana, samodzielnie przybyła ze Szwecji… Niedaleko stał rownież wielki, rosyjski MIR – sylwetka i gabarytami przypominający Dar Młodzieży. Zdziwiło mnie trochę to, ze na takie wydarzenie rosyjskie matrosy nie przygotowali sobie juz nawet nie galowych, ale choć czystych mundurów… Trochę żal było patrzeć… Za to załoga Daru Młodzieży – normalnie było na czym oko zawiesić 🙂 Mundury jak spod igły, buty jak lusterka. Sama przyjemność. Z egzotycznych kryp była jedna, niewielka przedstawicielka Indian Navy 🙂

Nowy tydzień zaczął sie deszczem, jest chłodno (przyjemnie po polskim Maroko). Miałem dzisiaj jechać do Hamburga, ale dyżurne LKV niestety zostało w warsztacie i wszystko sie przesunie do jutra. Zostało kilka dni tzw. szkolenia a potem powinienem dostać swojego Actrosa i w drogę…

Ciekawym gdzie mnie poniosą koła?