Bruno

Nie mam weny ostatnio. Ale za to mam psa. Właściwie to mamy psa – Jagna i ja. Jagna od wielu miesięcy marzyła o psie i wiele razy snuliśmy dalekosiężne plany co to będzie jak już będzie. No i poprzedniej niedzieli siadłem do internetu przeglądając cierpliwie hodowlę po hodowli. A kiedy znalazłem właściwą, zostawiłem ją sobie na monitorze i postanowiłem przespać się z tym pomysłem. Przespanie się było na tyle owocne, że w poniedziałek zabrałem Jagnę i pojechaliśmy obejrzeć psy. Oczywiście to była wielka tajemnica, Jagna nawet wysiadając na miejscu z auta nie wiedziała jeszcze w jakim celu tłukliśmy się po zmierzchu pod Żyrardów.  Sympatyczny właściciel zaprowadził nas do kojca, otworzył drzwi i wtedy Jagna zamarła – przypadło do niej 6 szczeniaków! Wszędzie był pisk, szczekanie i ogólny harmider, za ogrodzeniem matka, za drugim ojciec a w naszym kojcu 6 uwijających się, wielkich, puchatych kul. I w tym wszystkim Jagna, trzymająca się za głowę, z oczami wielkimi jak talary i prosząca: „Tato, możemy wziąć jednego do domu? Możemy?” Wzięliśmy. Bruno był jednym z dwóch samczyków w miocie. Oczywiście jeszcze wtedy nie był Brunem. Negocjacje co do imienia trwały przez całą drogę powrotną. W przedbiegach odpadły wszelkie Misie, Łatki, Kuleczki et cetera. Tłumaczyłem Jagnie, że z naszej małej owieczki wyrośnie całkiem sporych rozmiarów wilczur no i jakoś nie do twarzy będzie mu z imieniem pasującym raczej do jamnika… Ostatecznie stanęło na tym, że będzie się nazywał Semen. Tak jak jeden pies, co wiele lat temu mieszkał w bacówce na Jaworcu. Ale kiedy po zrobieniu zakupów dla psa wróciłem do auta Jagna z rozbrajającą miną powiedziała: „Wiesz co, zapomniałam jak on się miał nazywać a że chciałam do niego jakoś mówić to nazywałam go Bruno”. I tak Semen został Brunem.

W dodatku pasuje mu to 🙂

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.