I cóż, że ze Szwecji?

Zatem wyjechałem…
Życie emigranta rozpoczęte. I mam nadzieję, że to będzie dobre życie. Spędziłem 4 lata w Polsce, przygnany tęsknotą i miłością do Jagny. Wróciłem z Irlandii wierząc, że będzie dobrze, że wszystko się ułoży. Nie ułożyło się. Jagna mieszka w Rzeszowie, ja poparzyłem mocno się próbując prowadzić „biznes”, zostałem kilka razy okradziony przez nieuczciwych pracowników i utraciłem wiarę w ludzi. Jedyne czego dorobiłem się w nadmiarze będąc w Polsce to długi.
Szwecja jest dla mnie jak zupełnie nowa droga. Nie wiem co mnie na niej czeka ale robię kroki z ciekawością i szeroko otwartymi oczami.
I idę do przodu.
flaga

Spacer story…

Obrazek ze spaceru: stoimy na przejściu dla pieszych, obok pani z półrocznym wilczurem. Młody miota się na smyczy, ciąga ją w te i wewte, ujada, ślini się, próbuje dziabnąć Bruna – ogólnie szał i harmider. Bruno – oaza spokoju, siedzi przy nodze, strzyże uszami, czasem coś szczeknie w odpowiedzi. No kurwa pękłem z dumy! <3
A 7 minut później mój ukochany pies, pogromca serc niewieścich dużych i małych, kudłaczek, przytulanka i szczylek, zesrał się dostojnie przed frontowym wejściem do Victorii.
Uwielbiam go….

O szkodzie gryzienia de Sade’a

Bruno zarobił swój właśnie pierwszy łomot w życiu. Mój pies to koneser literatury, zwłaszcza kiedy ma twarde okładki. Do tej pory „czytał” kiedy nie było mnie w domu a ja nie mogłem go skarcić, bo przecież nie wiedziałby za co…. Jego teraźniejszy peszek polegał na tym, że obudził mnie dźwięk „czytanej” „Filozofii w buduarze” kolegi Markiza De Sade. Delikwent został złapany na gorącym uczynku z odgryzioną okładką w pysku. Smycz poszła w ruch…
Obrońcom zwierząt sugeruje by dzisiaj nie zaszczycali mnie wpisami, chyba  że ktoś chce wyglądać jak zbity pies…

O pożytkach z picia…

czyli nieumiarkowana pochwała umiarkowanego alkoholizmu 🙂

Odstręczający odór, piekący smak, a nazajutrz wiadomo – koszmar. Tym większy, gdy na finiszu film się urwie. Lecz czego się nie robi dla kilku godzin obcowania z absolutem i lekkością bytu, mimo przegrywania zapasów z siłą ciążenia. Eleganccy ludzie mało piją, nie żrą skóry z golonki, biegają i ćwiczą do upadłego, życie mają wypasione, zdrowe i długie. Birbant jest spadkobiercą dokonań przodków z neolitu. Archeolog Brian Hayden z kanadyjskiego Simon Fraser University odkrył, że zadawali sobie oni mnóstwo trudu, by przerabiać ziarna. Na jedzenie – myślano. Nie, przede wszystkim, by zabełtać w głowie. Już 11 500 lat temu. Już 10 lat temu duńskie studium badawcze (dr Morten Groenbaek, Krajowy Instytut Zdrowia Publicznego) wykazało, że pijący wino o połowę redukują ryzyko zejścia na serce. Wychylając kieliszek, pobudzamy organizm do produkcji tzw. zdrowego cholesterolu HDL. To zasługa zawartego w alkoholu, opóźniającego starzenie resveratrolu oraz antyutleniaczy z grupy flawonoidów. Odkrycie to aprobuje większość lekarzy, którzy nie wojują ideologicznie z alkoholem. A nie chodzi tylko o wino. Korzyści zdrowotne są takie same w przypadku piwa i wódek – zapewnia dr Samir Zakhari z amerykańskiego National Institute on Alcohol Abuse and Alcoholism. – Dotyczy to zwłaszcza osób starszych i palących. Nie tylko o serce chodzi. Zawsze nas uczono, że alkohol jest fuj, trucizna i zabójca mózgu – wyznaje, sumitując się, dr Ron Petersen, dyrektor centrum badań nad chorobą Alzheimera w słynnej Mayo Clinic. – Ale dotyczy to tylko ekstremalnych przypadków. Jeśli rozważać konsumpcję umiarkowaną, jest to mniej oczywiste.

Cytowany fragment pochodzi z tygodnika „NIE” i doprawdy warto się zapoznać z całością 🙂
Otwieram wino…

Jak zaaplikować kotu tabletkę?

Weź kota na ręce i otocz go lewym ramieniem tak, jak się trzyma niemowlę.
Umieść palec wskazujący i kciuk prawej ręki po obu stronach pyska i naciśnij
lekko trzymając tabletkę w pozostałych palcach prawej ręki. Gdy kot otworzy
pysk wpuść tabletkę, pozwól kotu zamknąć pysk i przełknąć.
Podnieś tabletkę z podłogi i wyciągnij kota spod tapczanu.
Ponownie otocz kota lewym ramieniem i powtórz cały proces jeszcze raz.
Wyciągnij kota z sypialni i wyrzuć rozmamłaną już tabletkę.
Wyjmij nową tabletkę z opakowania, otocz kota lewym ramieniem jednocześnie
trzymając lewą ręką wierzgające tylne nogi.
Rozewrzyj pysk kota i palcem wskazującym prawej ręki wepchnij tabletkę tak
głęboko jak się da. Przytrzymaj kotu zamknięty pysk i policz do dziesięciu.
Wyciągnij tabletkę z akwarium a kota z garderoby. Zawołaj żonę do pomocy.
Przyduś kota do podłogi klinując go między kolanami jednocześnie trzymając
wierzgające przednie i tylnie łapy. Nie zwracaj uwagi na niskie, warczące
odgłosy wydawane w tym czasie przez kota. Niech żona przytrzyma głowę kota
jednocześnie wpychając mu drewnianą linijkę między zęby. Następnie wsuń
tabletkę wzdłuż linijki między rozwarte zęby i intensywnie pogłaszcz kota po
gardle – co skłoni go do przełknięcia.
Ściągnij kota siedzącego na karniszach i rozpakuj nową tabletkę. Zanotuj
sobie, żeby wymienić firanki. Pozbieraj kawałki porcelany z potłuczonej
wazy, możesz je posklejać później.
Owiń kota w ręcznik kąpielowy, a następnie niech żona położy się na kocie
tak, żeby tylko jego głowa wystawała spod jej pachy. Umieść tabletkę w
środku plastikowej rurki do napojów. Przy pomocy ołówka otwórz kotu pysk i
wcisnąwszy rurkę między rozwarte zęby mocno wdmuchnij tabletkę do środka.
Sprawdź na opakowaniu, czy tabletki nie są szkodliwe dla ludzi, a następnie
wypij jedną butelkę piwa żeby pozbyć się nieprzyjemnego smaku w ustach.
Zabandażuj żonie rozdrapane ramie, a następnie przy pomocy zimnej wody z
mydłem usuń plamy krwi z dywanu.
Przynieś kota z altanki sąsiada. Rozpakuj następną tabletkę. Przygotuj
następną butelką piwa. Umieść kota w drzwiczkach od kredensu tak, żeby przez
szczelinę wystawała tylko jego głowa. Rozewrzyj mu pysk łyżeczką od herbaty
i przy pomocy gumki „recepturki” strzel tabletką między rozwarte zęby.
Przynieś śrubokręt i przykręć wyrwane zawiasy z drzwiczek na swoje miejsce.
Wypij piwo. Weź butelkę wódki. Nalej do kieliszka i wypij. Przyłóż zimny
kompres do policzka i sprawdź, kiedy ostatnio byłeś szczepiony na tężec.
Przemyj policzek wódką w celu zdezynfekowania rany i wypij kolejny kieliszek
aby ukoić ból. Podartą koszulę możesz już wyrzucić.
Zadzwoń po straż pożarną, aby ściągnęli tego pier.. kota z drzewa. Przeproś
sąsiada, który wjechał samochodem w płot próbując ominąć kota
przebiegającego przez ulicę.
Wyjmij koleją tabletkę z opakowania. Skrępuj tego drania przy pomocy sznurka
od bielizny związując razem przednie i tylnie łapy, a następnie przywiąż go
do nogi od stołu. Weź grube skórzane rękawice ogrodnicze. Wciśnij tabletkę
kotu do gardła popychając dużym kawałkiem polędwicy wieprzowej.
Już nie musisz być delikatny. Przytrzymaj głowę kota pionowo i wlej mu dwie
szklanki wody wprost do gardła żeby spłukać tabletkę.
Wypij pozostałą wódkę z butelki. Pozwól żonie zawieźć się na pogotowie.
Siedź spokojnie, żeby doktor mógł opatrzyć ci ramię i wyjąć resztki tabletki
z oka. Po drodze do domu wstąp do sklepu meblowego i kup nowy stół.
Zadzwoń do schroniska dla zwierząt, żeby zabrali tego mutanta z piekła rodem
i sprawdź, czy w pobliskim sklepie zoologicznym nie mają chomików.

Jak zaaplikować psu tabletkę:
Zawiń tabletkę w plaster szynki i zawołaj psa.

Bruno

Nie mam weny ostatnio. Ale za to mam psa. Właściwie to mamy psa – Jagna i ja. Jagna od wielu miesięcy marzyła o psie i wiele razy snuliśmy dalekosiężne plany co to będzie jak już będzie. No i poprzedniej niedzieli siadłem do internetu przeglądając cierpliwie hodowlę po hodowli. A kiedy znalazłem właściwą, zostawiłem ją sobie na monitorze i postanowiłem przespać się z tym pomysłem. Przespanie się było na tyle owocne, że w poniedziałek zabrałem Jagnę i pojechaliśmy obejrzeć psy. Oczywiście to była wielka tajemnica, Jagna nawet wysiadając na miejscu z auta nie wiedziała jeszcze w jakim celu tłukliśmy się po zmierzchu pod Żyrardów.  Sympatyczny właściciel zaprowadził nas do kojca, otworzył drzwi i wtedy Jagna zamarła – przypadło do niej 6 szczeniaków! Wszędzie był pisk, szczekanie i ogólny harmider, za ogrodzeniem matka, za drugim ojciec a w naszym kojcu 6 uwijających się, wielkich, puchatych kul. I w tym wszystkim Jagna, trzymająca się za głowę, z oczami wielkimi jak talary i prosząca: „Tato, możemy wziąć jednego do domu? Możemy?” Wzięliśmy. Bruno był jednym z dwóch samczyków w miocie. Oczywiście jeszcze wtedy nie był Brunem. Negocjacje co do imienia trwały przez całą drogę powrotną. W przedbiegach odpadły wszelkie Misie, Łatki, Kuleczki et cetera. Tłumaczyłem Jagnie, że z naszej małej owieczki wyrośnie całkiem sporych rozmiarów wilczur no i jakoś nie do twarzy będzie mu z imieniem pasującym raczej do jamnika… Ostatecznie stanęło na tym, że będzie się nazywał Semen. Tak jak jeden pies, co wiele lat temu mieszkał w bacówce na Jaworcu. Ale kiedy po zrobieniu zakupów dla psa wróciłem do auta Jagna z rozbrajającą miną powiedziała: „Wiesz co, zapomniałam jak on się miał nazywać a że chciałam do niego jakoś mówić to nazywałam go Bruno”. I tak Semen został Brunem.

W dodatku pasuje mu to 🙂

Idę na wojnę z Hestią…

Według najświeższych doniesień moje autko „się robi” i jeśli nie stanie się nic nieprzewidzianego to w poniedziałek będę je mógł odebrać. W międzyczasie Hestia zaczęła mieć przesrane albowiem nie zamierzam odpuścic im indolencji, niefachowości i zwykłego robienia mnie w człona. Znajdzie się może ktoś uczony w prawie ze specjalizacją w ubezpieczeniach komunikacyjnych coby wspomóc mnie dobrym słowem oraz wskazaniem na konkretne przepisy, którymi mogę tę pieprzoną instytucję ukłuć w dupsko?
Razem raźniej 🙂