Zima w mieście….

W Warszawie nasrało śniegu od cholery. Bozia postanowiła chyba „wynagrodzić” ludziom poprzednie lata, kiedy śniegu nie bywało niemal w ogóle i w efekcie mamy zasypane ulice i chodniki. Zasypane maksymalnie jak się tylko da. O takie szczegóły jak miejsca do parkowania nikt się nie troszczy, bo i po co? Wszędzie straszą wielkie zaspy w kształcie samochodów – to Ci, którzy postanowili dać sobie spokój z jeżdżeniem zimą. Każdy kolejny opad śniegu a także białe gówno odgarniane z ulic przez pługi wylądowało na ich autkach. Zawartość soli niespecjalnie wróży karoseriom tych podśniegowych, mechanicznych eskimosów. Dzisiaj przez 40 minut krążyłem po osiedlowych uliczkach próbując znaleźć miejsce do zaparkowania. To jest jakaś porażka. Nie lubię zimy w mieście. Nienawidzę zimy w mieście. Nie wiem jak to wygląda w mniejszych miejscowościach ale Warszawa daje dupy na tym śniegowym froncie w całej rozciągłości. Można by pomyśleć, że w kraju, gdzie zima nie jest zaskoczeniem jakim byłaby, dajmy na to w Brazylii, wraże służby powinny być przygotowane na śnieżne niespodzianki. Ale nieee…

Mecz: Zima 2010 – Warszawa – 1:0

(…i nic nie zapowiada zmiany wyniku)

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.